Młody, pełen werwy, elegancko ubrany, dystyngowany, równo o północy wkroczył. Od pierwszej chwili wszystkich zauroczył. Tłumy się rozstąpiły, długi szpaler zrobiły. Na jego końcu staruszek. Samotny, zgarbiony, w mizernej kapocie, z laską w dłoni. Skrzyżowawszy wzrok z młodym, po cich...